piątek, 26 sierpnia 2011

Rozdział VIII "Pieprzony sukinsyn"

Kocham Cię – wypowiadam szeptem te słowa, które brzmią jak magiczne zaklęcie w naszym ludzkim, szarawym życiu. W końcu te, a nie inne słowa i to uczucie zwane miłością nadaje sens w egzystencji człowieka. Szkoda tylko, że czuję, że to nie do końca miłość, lecz przyzwyczajenie. Wzmacniam uścisk przybliżając jej drobne ciało do swojego. W takich chwilach jak ta, przypominam sobie, jak bardzo ją kocham? Lubię? Chyba raczej szanuję… a ona mnie kocha. To powoduje, że wraca do mnie też uczucie poczucia winy.
Że też muszę ją zdradzać z robalami…

Tylko teraz nie udawaj, że tego nie lubisz. I tak wybierasz atrakcyjne robale.

Psia krew! Weź się w końcu zamknij! To moja praca i najważniejsza misja wciągu ostatniego stulecia!

Usprawiedliwiasz się Szakal. Ciekawe, co będzie, kiedy ta cała akcja się skończy?

Będę żył w spokoju razem z Hinatą, to chyba oczywiste?

Tak myślisz? A nie przyszło ci do głowy, że uzależniłeś się od tego gówna?

Pff.. to absurd! Niby, czemu miałbym być uzależniony?

Zapominasz, że jestem tobą. A ja wiem, co w tobie się czai. Nie uciekniesz przede mną.

Przerażasz mnie. Znaczy…. Ja sam przerażam siebie.

- Naruto? – czuję poklepywanie po policzku – czas wrócić do rzeczywistości!

Taa.. cholerna rzeczywistość.

- Nie odłączaj się, póki nie skończyliśmy załatwiać wszystkich spraw – poucza mnie ojciec, lustrując mnie karcącym wzrokiem. Nie jest na mnie zły, ale po prostu zmęczony. Widzę to po jego sińcach pod oczami. Domyślam się, że nie spał ostatnio za dobrze. – Tak, więc obstawiam, że wszystko muszę od początku tłumaczyć.

- Przepraszam…

- Nie przepraszaj, tylko słuchaj. Zgarnęliśmy wszystkich dilerów z okolicy mieszkania Kiby, więc nie mamy powodu, aby trzymać go tu dłużej. Związku z tym, za jakiś czas zwalniamy go z aresztu. Mam nadzieję, że się cieszysz.

Kiwam głową, potwierdzając jego słowa.

- Kolejną i najważniejszą sprawą jest twój stosunek do nowego i kluczowego więźnia. Chyba nie muszę ci przypominać, jaką rolę odgrywa w tym całym przedsięwzięciu, z racji tego, że to właśnie z jego powodu tutaj jesteś. Masz dowiedzieć się, dla kogo pracuje, gdzie jego pracodawca przebywa, z kim się trzyma i rzecz jasna musisz wyciągnąć z niego jego prawdziwą tożsamość i nie obchodzi mnie, jakimi sposobami to zrobisz. Masz to zrobić i już. – stanowczy głos ojca rozchodzi się echem po pomieszczeniu, doprowadzając do tego, że po moich plecach przechodzi dreszcz strachu porażki.

W tym czasie: oczami nowego.

Co za palant! Jeszcze nikt nigdy w życiu nie wyprowadził mnie z równowagi jak ten cały Szakal. Cholera! Muszę się opanować, bo to do mnie nie podobne. Nie wiem, dlaczego tak na niego reaguję. Mam wrażenie, że go skądś znam i chyba to wyprowadza mnie z równowagi, że nie mogę go sobie przypomnieć. Jasna cholera! Nie mogę spać przez ciebie przeklęty Szakalu!

Z desperacji rzucam poduszką z całej siły w przeciwną ścianę jakby w nadziei, że to coś pomoże.

Nie dam ci tej satysfakcji.

*

Czemu mam nieodparte wrażenie, że ten dzień jest i będzie moim najgorszym dniem w moim dniu? Właśnie się dowiedziałem, że nowy, zadufany głupek jest kluczem mojej misji, to jeszcze Hinata wyjeżdża do Anglii, a Kiba opuszcza Silver River… Do tego jeszcze Ino – moja ukochana kuzynka – została porwana - No do marchewki jebanej! Przecież to jeden, wielki koszmar!

Koszmar to był, kiedy tu się dostałeś. Teraz zaczyna się piekło.

Dzięki za pocieszenie. Zawsze wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć…

Zawsze do usług!

Ten diaboliczny śmiech mojego drugiego „ja” czasem mnie przeraża..

#

Pochłonięty nowymi sprawami szedł przez swój blok do swojej celi. Jego nieprzytomnie, zasmucone i jakby przerażone oczy patrzyły przed siebie. Ze zdenerwowania przygryzał lekko uchylone usta, przykuwając tym niecodziennym zachowaniem uwagę innych więźniów. Nie zdając sobie sprawy z tego, iż ktoś mu się przyglądał, został przyparty do jednej z cel.

- No, no, pierwszy raz cię takiego widzę – mruknął przystojny mężczyzna o bladej cerze i krótkich, ciemnych włosach. Przyłożył swoją zimną dłoń do jego malinowych ust i przejeżdżając po nich swoimi smukłymi palcami, zapragnął skorzystać z okazji, iż władczy Szakal wygląda w chwili obecnej jak dziecko zostawione przez rodziców. Wpił się w jego usta, wywołując natychmiastowe otrzeźwienie Szakala, który zorientowawszy się swoim położeniu, odepchnął bruneta od siebie.

- Sai! Ty porąbany psychopato! Życie ci niemiłe, czy co?! – trząsł się ze zdenerwowania i spoglądał mu wojowniczo w oczy. - Czy wiesz, co ci mogę zrobić?! – zadał pytanie, aby uświadomić chłopaka o jego pozycji i być może niewiedzy. Bo przecież każdy wie, że Szakal jest perełką w Silver River.

- Wiem, ale takiej okazji nie mogłem wprost przepuścić. Nawet, jeśli miałbym cierpieć katuszę. Nie każdy może zobaczyć roztrzęsionego Szakala, co uważam za rozkoszne z twojej strony. – uśmiechnął się triumfalnie, na co Naruto prychnął pod nosem i spojrzał na niego z nienawistnym wzrokiem. Choć szczerze mówiąc była to zwykła gra, walka pozorów, gdyż mężczyzna cholernie się podobał Uzumakiemu. Miał w sobie coś, co przyciągało uwagę Szakala. A tym czymś było to, iż przypominał chłopakowi kogoś z jego przeszłości, która wciąż była lekko zamazana.

- Dzisiaj ci daruję – powiedział na odchodne, kierując się do swojej celi, z zamiarem zabrania żyletki. Nie wiedział jednak, że pewien inny brunet przyglądał się temu wydarzeniu z niemałym zainteresowaniem. Kłamstwem by było, gdyby powiedział, że nie ciekawił go powód takiego zachowania blondyna.

*

Pieprzony sukinsyn!

- No, no kochaniutki. Zabawimy się troszeczkę. – jakiś debil uśmiechał się do mnie z triumfem na twarzy. Mam taką wielką ochotę obić mu ten ryj za ten uśmieszek, gdyż mi wcale nie było do śmiechu, że jakiś pieprzony facet zwala mnie z łóżka z jakże przemiłym wybudzeniem, a mianowicie duszeniem i rozcięciem wargi.

- Pieprz się pojebie! Żelu ci nie oddam! – rzucam mu tym, co przyszło mi do głowy, ponieważ na pierwszy rzut oka widać, że facet ten używa masę żelu na swoje biało-siwe włosy. Wykrzykując mu te słowa spojrzał na mnie z kpiną, oblizując swoje palce, na których spoczywała moja krew. Po prostu psychol. Stwierdzam.

- Och! – jęknął – nie po to tu przyszedłem ślicznotko.

- Uważaj na słowa – syczę, podnosząc się z podłogi. Przypuszczam, że w moich oczach biła nienawiść.
#*

Patrzył zamglonymi oczami przed siebie w zaparowane odbicie lustra. Jego pusty wyraz twarzy zmienił się wraz z dotykiem jego chłopaka, który uwiesił się na jego prawym ramieniu, zakładając ręce za jego szyję.

- Musisz się akurat teraz golić, kiedy mam taką ochotę na ciebie? – jęknął mu do ucha. – wiesz, że wolę ciebie z tym seksownym zarostem!

- Za trzy dni, to bym miał brodę zamiast zarostu – zaśmiał się, lecz po chwili umilkł, kiedy w odbiciu lustra zobaczył swojego lokatora obwiniętego jedynie w ręcznik. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby chłopak ten był pozbawiony chusty na włosach, a jego usta były rozcięte. Po chwili do Naruto dotarło coś, o co prosił Hidana i z uśmiechem na twarzy odwrócił się do współwięźnia. Patrzył się chwilę w jego stronę z uwieszoną w ręku żyletką, była usmarowana pianką do golenia. Ale nie tylko Naruto wlepiał swoje spojrzenie w swojego współlokatora. Jego współwięzień także wpatrywał się w niego, tylko, że w inny sposób.

- Uzumaki? – spytał ze zdziwieniem, kiedy blond włosy chłopak odwrócił się w jego stronę. Zaprzestał na chwilę wycieranie włosów ręcznikiem, gdyż dopiero teraz rozpoznał znienawidzonego rywala za czasów szkolnych. Nigdy by nie przypuszczał, że ten chłopak może się tak zmienić pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Teraz w końcu zrozumiał, dlaczego miał nieodparte wrażenie, że skądś go zna. - Matko.. Naruto… gdybyś się nie ogolił, to bym cię nie poznał – mruknął, wznawiając zaprzestaną czynność. – Ten zarost ci nie pasuje. Postarza cię.

Naruto spojrzał na niego ze zdumieniem. Jego wyzywający uśmieszek znikł z twarzy.

- Heh… i mówi to facet, który zakrył sobie połowę łba jakąś szmatą – powiedział drwiąco, spoglądając wyzywająco w oczy nowego – Skąd mnie znasz? Mimo, że nie masz turbanu na łbie jak jakiś Arab, to wciąż nie potrafię cię zindefikować.

- Usuratonkachi… - posłał mu perfidny uśmiech – jak zwykle zabawny. Nie udawaj większego idioty, niż jesteś. Gdybym wiedział wcześniej, że to ty, to bym inaczej zaczął odnawiać nasze stare stosunki. Ale muszę przyznać, że nie jesteś taką niedorajdą i pierdołą jak za czasów szkolnych, z czego się niezmiernie cieszę, ponieważ nie wytrzymałbym z rozwrzeszczanym mięczakiem w jednej celi.

- Jak śmiesz obrażać Szakala! – oburzył się brązowowłosy chłopak, który spoglądał z nienawiścią na prawie gołego mężczyznę.

- Spokojnie Kiba – przygarnął go do swojego boku, co sprawiło, że chłopak uśmiechnął się z zadowolenia i spojrzał na znajomego Naruto, który wpatrywał się na niego z jakimś dziwnych wzrokiem.

- Na łeb ci padło? – spytał Szakal z trudem utrzymując swoje nerwy na wodzy. – Nie znam cię. – powiedział spokojnie, choć w środku zadręczał się pytaniami, czy to prawda. Jednak po dłuższej konwersacji ze samym sobą, uznał, że nie ma to sensu i niczego na siłę nie potrafi sobie przypomnieć.

- Heh. A tobie widzę, że woda sodowa uderzyła do głowy od popularności. – zakpił czarnowłosy.

- Brałeś coś? – zignorował jego wypowiedź, nie miał zamiaru rozmawiać z jakimś psychopatą - Wiesz, że w tym miejscu dragi są raczej nieczyste? – zmarszczył brwi, robiąc poważną minę.

- To chyba ty coś brałeś idioto, skoro tak się zachowujesz. – prychnął – Ach! No fakt. Zapomniałem o jednej ważnej rzeczy. Skoro wyrobiłeś sobie tak dobrą opinię w tym pudle, to zapewne nie chciałabyś zaprzepaścić tego przez informacje na temat twojego dawnego, szkolnego życia, kiedy to byłeś głupim, tępym, rozwrzeszczanym i słabym dzieciakiem. No, bo… kto by pomyślał, że szkolna łamaga będzie postrachem w takim miejscu jak to? Albo.. że taka szkolna łamaga mogła dostać się na takie stanowisko? Nie uważasz, że jest to oszukiwanie kolegów?

- Jakie oszukiwanie? – odezwał się ktoś zza pleców Uzumakiego – O, Uchiha! A co ty tu robisz? – spytał zdziwiony głos, który należał do Shikamaru Nary, u którego boku stał Hidan – dzisiejszy oprawca bruneta.

- Spotkanie po latach? Może jeszcze pójdziemy na owsiankę? Bo z tego, co słyszałem dzisiaj mamy taki obiad. – Sasuke spojrzał na Narę z lekką kpiną – możesz powiedzieć temu idiocie, aby przestał oszukiwać swoich kumpli z paki? – wskazał głową na postać Uzumakiego, który ze wściekłością obserwował poczynania współlokatora.

- Nie oszukuję ich. A tobie chyba coś naprawdę dosypali do jedzenia albo dostałeś urazu mózgu przez twój mały wypadek. – mruknął, wskazując palcem na rany swojego lokatora. – Radzę iść ci do lekarza, może dostaniesz skierowanie do zakładu psychiatrycznego i zmniejszą ci odsiadkę. – odciął mu się, i z niezadowoloną miną odtrącił rękę Inuzuki, wychodząc z łazienki.

Czarnowłosemu jednak nie uszło uwadze, że na ciele chłopaka widniały dość pokaźne blizny na plecach.

1 komentarz:

Ami-chan pisze...

Uzumaki go na serio nie pamięta? Czy udaje? Dlaczego zapomniał? :/ No i co się TAKIEGO stało? Ciekawi jak cholera... "Do marchewki jebanej!" hahahahaha xD o potworze latające spagetti i niewidzialny jednorożcu XD rozwalasz mnie XD