piątek, 26 sierpnia 2011

Rozdział XIII "Co tu się dzieje?"

- Piekielny Szakal! – krzyknąłem zły, zrywając się na nogi i wybiegając z celi.

Oczami Sasuke

- Co tu się kurwa dzieje? – mruknąłem do siebie, podążając wzrokiem za sylwetką Naruto. Coś mi to nie pasowało… Wybiegł, drąc się, że mam spieprzać? Zważywszy na jego słowa, to chyba ja powinien był opuścić celę, a tymczasem sam zrobił mi przysługę. Co za idiota… do tego jeszcze gadał sam do siebie. Heh, mam nadzieję, że nie zwariuję w tym kiciu tak jak on.

- Uchiha?! – wparował zasapany Shikamaru, trzymając się kraty i dysząc ciężko. Kolejne dziwne wydarzenie dzisiejszego dnia. Nigdy nie widziałem zmęczonego Nary.

- Czego? – burknąłem, podnosząc leniwie głowę i łypiąc na niego groźnym spojrzeniem.

- Gdzie Naruto?! – głos mu drżał i rozglądał się do okoła. Chwilę później dołączyli do niego dwaj więźniowie.

- Skąd mam wiedzieć? – prychnąłem poirytowany.

- Uchiha! Gadaj natychmiast! Co mówił Naruto! – rozkazał wściekły.

- A czy to ważne? Gadał sam do siebie. Chyba potrzebny mu psychiatra. Jeszcze takiej psychodeli to nie widziałem.

- Kurwa… - przeklął, odwracając się do swoich towarzyszy. – Szybko! Znajdźcie go, bo jeszcze kogoś zabije! – krzyknął, odwracając się z zamiarem odnalezienia Uzumakiego.

Mój wyraz twarzy musiał wyglądać wybitnie tępo. Nie rozumiałem nic z tego, o czym mówili.

- Chwila, Nara – warknąłem, wściekły. Chyba sobie żartuję, że mi nic nie wytłumaczą – Możesz mi wyjaśnić, co tu się do cholery dzieje?

- Jak ruszysz dupę w troki i mi pomożesz, to sam się przekonasz.

Czasem zaczynam wątpić w normalność tych ludzi.

Chwilę później dobiegliśmy do postaci blondyna. Niedaleko jego osoby widziałem już szatyna z tatuażami na policzkach.

- Naruto! – krzyknął Nara w stronę chłopaka, który obecnie rzucił jakimś mężczyzną o podłogę.

Blondyn odwrócił się do niego z perfidnym uśmieszkiem.

- Możesz wołać, ale go tu nie ma – zaśmiał się, przykładając sobie zakrwawioną rękę do ust i oblizując ją z krwi – Teraz jestem ja.

- Kiba, zrób coś! – szturchnął szatyna Shikamaru.

- Z Szakalem? – mruknął - Mowy nie ma! – zaparł się chłopak – Sam coś zrób! Ja się do niego nie zbliżam. – zarzekał się, patrząc z lekkim podenerwowaniem na Uzumakiego.

- Ty się do niego najczęściej zbliżasz, zauważ – dociął mu mężczyzna w kitku.

- Ale nie do Szakala! Chcesz, żeby mnie zabił? Ty chyba naprawdę mnie nie lubisz! – oburzył się.

Przysłuchiwałem się tej wymianie zdań z uwagą. O czym ja nie wiedziałem?

- Co się dzieje? – przybiegł facet z przylizanymi, białymi włosami. Ten, który zalicza się do sado maso – o! – zerknął na Naruto – Dawno się z nim nie widzieliśmy.

Patrzyłem na tą scenę oniemiały. Co to za parodia? Jak to dawno się nie widzieliśmy?

- Uzumaki nie pieprz, twoje idiotyczne gierki na mnie nie działają! – krzyknąłem, rzucając mu nieprzechylne spojrzenie.

- O! Pan Uchiha. – zainteresował się moją osobą - Ciekawe.. – szepnął - dawno się nie widzieliśmy, oj dawno.

- Parę godzin temu. Aż tak się stęskniłeś, pajacu? – warknąłem zły.

- Uważaj na słowa – syknął, chuchając mi w usta. Nawet nie zauważyłem, kiedy się do mnie zbliżył. – bo nigdy nie wiadomo, kiedy możesz zginąć – uśmiechnął się z satysfakcją, aż mi ciarki przeszły po plecach. Coś tu ewidentnie było nie tak. I tego zakrwione oczy…

- To kto podaje mu leki? – odwróciłem się do tej zgrai idiotów, słysząc niewyjaśnione pytanie

- Jakie leki? – zapytałem zdziwiony. Coraz bardziej mi się to nie podobało.

-Tylko spróbujcie! – syknął Naruto - to go zabiję! – zagroził, przykładając mi do gardła nóż. Skąd on wziął te ostrze?!

Jeszcze tego mi brakowało, żeby idiota groził mi śmiercią.

- Żebym to ja cie zaraz nie zabił – odparłem mu, zgrzytając zębami.

To, co się później działo, ledwo pamiętam. Zacząłem się szarpać z Uzumakim, który uderzył mnie kilka razy w brzuch. Skubaniec, ma siłę. Ale kto by nie oberwał od szaleńca? Bo właśnie tak zachowywał się Naruto. Szaleniec w furii. Koniec końcem, Shikamru z Hidan’em, Lee i Chouji trzymali Uzumakiego za ręce, udostępniając drogę Kibie, który trzymał strzykawkę z jakimś lekiem. Wydawało się, że temu facetowi już nic nie grozi. Pomyłka. Furiat Naruto zdzielił go głową w twarz. Mimo to, Inuzuka wykonał swoje zadnie.

- Jeszcze pożałujecie tego, szczeniaki. – warknął – Ze mną się nie zadziera! – zagroził, plując na podłogę. Po chwili zamknął oczy.

- Puścić go? – zapytał Lee patrząc niepewnie na nieprzytomnego blondyna.

- Jeszcze nie – odpowiedział Shikamaru – lepiej nie ryzykować. Nie trzeba było długo czekać, żeby Naruto otworzył oczy.

- Co jest? – spytał zdziwiony – czemu mnie trzymacie? – spojrzał na Shikamaru wyczekująco. Po jego minie można było stwierdzić, że nie jest zadowolony.

- Powinieneś się domyśleć. – prychnął.

- Najwidoczniej, powinienem. Ale się nie domyślam! – warknął trochę oschlej w stronę Nary.

- Bierz leki na agresję – rzucił zły.

Czyżbym był świadkiem ich kłótni?

- Kiba? – spytał, mrużąc brwi – a tobie, co się stało? – spojrzał na szatyna, któremu krew leciała z wargi i nosa.

Inną drogą, to nie wierzę. Czy on cierpi na amnezję?

Kiba się tylko głupio uśmiechnął.

- Wynagrodzisz mi dzisiaj za ten nos – wskazał palcem, podchodząc do Uzumakiego i ciągnąc go w jakąś stronę. Nawet nie chce wiedzieć, co oni tam będą robić.

- To, co to było? – zapytałem, mrużąc brwi groźnie. Liczyłem na to, że w końcu ktoś mi to wytłumaczy.

- Coś w stylu podwójnej osobowości. – rzucił od niechcenia Nara.

- Schizofrenia? – spytałem.

- Coś w deseń – odparł, znudzony Nara. – masz – dał mi strzykawkę wypełnioną jakimś płynem – nigdy nie wiadomo, kiedy wróci.

- Kto?

- Piekielny Szakal albo Kyuubi. Jak wolisz. Czarny charakter itd. Tylko uważaj nocą. Możliwe, że będzie próbował się zemścić. – powiedział całkiem spokojnie.

To mnie pocieszył. Niezmiernie się cieszę, że za współlokatora w celi mam niepoczytalnego, Naruto, który w każdej chwili, będzie usiłował mnie zabić. Ja pierdolę. Ale może się czegoś dowiem od tego tam Szakala?

Oczami Naruto.

Pojawiłem się w celi po dwóch godzinach od tego incydentu na więziennym holu. Wracałem właśnie mokry spod prysznica, wycierając włosy w ręcznik.

- A gdzie się to było? – spytał się nagle mój jakże ukochany współlokator, który wyłonił się z ciemności. Wpatrywał się we mnie z zaciętością. Bawiło mnie to.

- A co taki ciekawski? – uśmiechnąłem się perfidnie – tęskniłeś za mną? – spytałem.

- I to bardzo – odparł prychając. – a teraz gadaj! – syknął, mrużąc oczy i podchodząc do mnie bliżej. Naprawdę był pociągający w tej chwili.

- Mówiłem ci już, że złość piękności szkodzi? – zagadnąłem – ale tobie dodaje to tylko uroku mój kotku – parsknąłem śmiechem, przejeżdżając dłonią po jego policzku. Spojrzałem z rozbawieniem na jego twarz, na której gościł tajemniczy uśmiech. Czyżby to była zachęta do czegoś więcej?

- To chciałem usłyszeć – szepnął ponętnie, błądząc delikatnie palcami od nadgarstka do mojego ramienia. – Też bym chciał zostać wynagrodzony za pomoc w ujarzmieniu twojego drugiego ja – przegryzł kawałek mojego płatka usznego. Robiło mi się gorąco od tego jego głosu.

- Umm – mruknąłem zadowolenie – a jakbyś chciał zostać wynagrodzony? Umyć ci plecki pod prysznicem? – prychnąłem z rozbawienia. Nie mogłem się powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Jeszcze niedawno zaprzeczał, aby kręciły go takie zabawy. A teraz się do mnie ewidentnie klei. – czego chcesz? – spytałem po chwili oschle. Musiałem trzymać rezon.

Jeszcze się nie domyślasz?

- Psujesz zabawę – mruknął – ja tu do ciebie tak ładnie podchodzę i robię ci przyjemność, a ty od razu pytasz się mnie, czego chcę? Cały romantyzm w diabli wzięli! – zakpił.

Uśmiechnąłem się kącikiem ust, wysłuchując gadaniny nowego.

- Najwidoczniej żaden ze mnie romantyk. Lubię na ostro i szybko, a ty się pieprzysz z tą czynnością jak niezdecydowana dziewica.

Na te określenie mina mu nieco zrzedła.

- Dobra, pierdole. Z tobą się nie da – odsunął się ode mnie, by po chwili rzucić się na prycz.

- Ze mną jak najbardziej da się pierdolić – rzekłem wrednie – Ale to do ciebie nie podobne – dodałem – nie chcę, żebyś później tego żałował. – zadrwiłem.

Spojrzał na mnie wilkiem. Co ja poradzę, że tak bardzo lubię denerwować ludzi?

Ewidentnie masz do tego talent. Ja na jego miejscu, zabiłbym cię od razu.

Gdyby mnie zabił, to zabiłby i ciebie, nie zapominaj. – Odpowiedziałem Piekielnemu Szakalowi. Miał dzisiaj u mnie na pieńku.

Skróciłby tylko moje męki.

Wredne zwierze! Nie tak cię wychowywałem!

Gdybyś ty mnie w ogóle kiedyś wychowywał…

Oj, zamknij się. Masz szlaban za dzisiejszą akcję.

Było zabawnie… hehe

Zależy dla kogo.

Gdybyś widział minę tego Uchihy! Boki zrywać! Chętnie bym mu pokazał pazurki.

Źle na mnie wpływasz – stwierdziłem. – Chciałbym to zobaczyć – uśmiechnąłem się perfidnie.

- To powiesz mi, dlaczego, zachowujesz się jak suka z cieczką? – znów ten morderczy wzrok.

- Spierdalaj cioto – warknął niemile – dbam tylko o swoje interesy. – odparł, kładąc głowę na ręce.

- I pomyślałeś, że doskonałym planem na wydobycie informacji byłoby doprowadzenie mnie do rozkoszy? – zapytałem rozbawiony. Ten człowiek mnie zaskakiwał. Ale nie powiem.. wizja uległego Uchihy była niemal absurdalna. – wystarczyło zapytać – rzuciłem wrednie, obserwując twarz czarnowłosego. Po jego twarzy nie można było poznać oznak wściekłości, ale domyślam się, że w środku aż kipiał ze złości.

-To co z tym planem? – zignorował mnie. Coż.. widocznie chęć ucieczki była silniejsza od zrobienia mi krzywdy.

- Wszystko w swoim czasie – odparłem, nadal uśmiechając się perfidnie. – Najpierw się trochę zabawimy.

1 komentarz:

Ami-chan pisze...

Genialne :D Cały czas się przekomarzają, co mi się podoba xD ale nie podoba mi się myśl, że chcą się wykorzystać, no ale z drugiej strony to to przecież więzienie...xD
No i najbardziej w tym wszystkim nie podoba mi się hinata... :/ nie może jej ktoś złapać i zabić? O! Itachi :D XD No i by chcieli razem dokonać zemsty fuck yeah :D
Za bardzo dramatyzuje :/ Idę czytać dalej. (A diabli Cię wzieli z tą weryfikacją XD)