piątek, 26 sierpnia 2011

Rozdział XI "Spotkanie towarzyskie"

- przesrane…. – skwitował. Miał rację. To cała sprawa pachniała gównem i nie ważne, z której strony się na nią spoglądało.

Nastał wieczór. Nic nadzwyczajnego. Noc jak każda inna noc. Dzisiejszy dzień nie był jakoś szczególnie ważny. Po rozmowie z Shikamaru udałem się do jedynego mi znanego i samotnego miejsca - szyldu wentylacyjnego, gdzie w spokoju mogłem przeczytać pewną książkę. Może się dziwicie, ale oto tym szyldem, będę uciekać za parę dni lub tygodni. Znam go dość dobrze, choć ciągle odkrywam w nim jakieś nowe nieznane mi drogi do nikąd. Ja znam tylko trzy, które prowadzą za mury więzienia w razie jakiegoś zasypania. Resztę mam wytatuowane na ręku. Miałem dzisiaj wolne, dlatego skorzystałem z chwili osamotnienia. Wciąż miałem mętlik w głowie. Powiedzieć, czy nie powiedzieć nowemu o wszystkim i mieć spokój? Ale skąd pewność, że będzie chciał mi pomóc? W końcu zdarzają się tacy więźniowie, którzy pragną zostać w Silver River do końca swojego życia. Masochiści po prostu. Innego sława na nich nie potrafię znaleźć. Ale chyba jeszcze wstrzymam się tydzień i zobaczę jak sprawy się potoczą. Powoli zacząłem się zbierać, gdyż po przemyślenie kilku spraw stwierdziłem, że ostateczną decyzję rozstrzygnę w łóżku. Tak więc udałem się do mojej celi, która była lekko uchylona.

- Ach…! – przestraszyłem się nagłym upadkiem na dolną pryczę – Co jee… Sasuke? Odbiło ci do reszty? – odezwałem się, kiedy zobaczyłem mojego oprawcę, który pochylał się nade mną dość niebezpiecznie, a nawet można rzec, że perwersyjnie.

- Dziś się zabawimy. – mruknął w trakcie całowania mojej szyi. Jemu to już całkowicie odwala do reszty.

- Zmieniasz orientację? A cóż się takiego stało? – spytałem z sarkazmem. On to jest dopiero hipokrytą.

Nie tylko on.

Oj zamknij się! Nie mówiłem do ciebie! – wściekłem się na moje drugie ja. Jak zwykle szuka dziury w całym.

- Ty… - wymruczał przy robieniu malinki na moim ciele. Zastanawiam się, co powinienem zrobić w tej sytuacji. Jak tak zostanę, to wyjdzie na to, że jestem mocny tylko w gębie.

- Haha… o matko. Dajże spokój Uchiha! – zaśmiałem się. – od kiedy jesteś pieprzonym gejem – wplotłem swoje ręce w czarne, aksamitne włosy. Być może to moja pieprzona szansa na nawiązanie bliższej znajomości.

- Odkąd dowiedziałem się, że Szakalem jest Usuratonkachi – podniósł swój wzrok na moją twarz, która obecnie wyrażała niezrozumienie, gdyż kompletnie go nie rozumiałem.

- Brałeś coś? – spytałem z niepokojem, przykładając mu rękę do jego czoła. – Gorączki raczej nie masz, więc musiałeś coś brać. Mówiłem ci przecież, że w tym miejscu dragi nie są czyste – zmarszczyłem brwi i zrobiłem poważną minę, która najwyraźniej rozbawiła mojego współlokatora. – co cię tak śmieszy? – warknąłem,

Spojrzał na mnie z rozbawieniem

- Ty – odparł lekko – psujesz mi całą zabawę.

- No coś nieprawdopodobnego – mruknąłem z sarkazmem – a tak na serio –zmieniłem ton głosu na oschły – to czego chcesz? – spojrzałem na niego z pogardą. Na pewno, czegoś chciał. Przecież z godziny na godzinę mu się nie odwidziało. Rozumiem, że ktoś się potrafi zmienić i nawrócić, ale ludzie! Nie wciągu jednego dnia!

- Achh – westchnął – jaki domyślny. – znów pochylił się w stronę mojej twarzy. – potrzebne mi kilka rzeczy do ucieczki – wyjaśnił z kpiącym uśmiechem na ustach, odgarniając kosmyk moich włosów z czoła.

- Marnujesz tylko czas – rzekłem, spoglądając na niego jakoś ciepło. To zupełnie nie było w moim stylu.

Miększniesz Naruto.

Może…

Na pewno. Weź się w garść, bo jeszcze tego brakowało, żeby cię jakiś dzieciak zbajerował i wykiwał na manowce.

Racja. Ten dupek chce mnie wykorzystać! Tak samo jak ja jego. Hehe. Ironia losu.

- To raczej ty marnujesz czas. Mógłbyś obmyślić plan jak stąd uciec, ale widocznie lubisz kisić w tym samym miejscu przez kilka lat. – rzucił z pretensją.

- To widocznie jeszcze nie wiesz, że od jakiegoś czasu więźniowie szykują bunt i wielką ucieczkę. Przy odrobinie szczęścia uda mi się stąd wydostać, ale niestety im się nie powiedzie – odparłem z pewnym uśmiechem, bacznie przyglądając się reakcji nowego.

- Skąd taka pewność? Niby, czemu tobie miałoby się udać, a im nie? – spytał zaciekawiony, bo jakże by inaczej.

- Bo mam coś, czego oni nie mają – chuchnąłem mu do ucha ciepłym powietrzem.

Teraz cię mam.

- To znaczy? – odwrócił swoją głowę w kierunku mojej twarzy.

- Bądź grzeczny, to może cię wezmę ze sobą. – rzuciłem rozbawiony, mając przed sobą wizję posłusznego dupka.

- Fantazja cię ponosi. – syknął wściekle.

- Zobaczymy, kogo fantazja poniesie, kiedy się stąd wydostanę bez ciebie i innych debili. – odparłem oschle, szturchając go palcem w pierś. – i gdzie ta twoja namiętność się ulotniła? Jeszcze przed chwilą byłeś taki napalony.. – zadrwiłem z niego.

-Widocznie zrozumiałem, że jesteś aseksualny. – zszedł ze mnie, siadając po drugiej stronie celi - I poza tym, dlaczego akurat tobie miałoby się udać? To naprawdę jak sen na jawie. I sam powinieneś się zastanowić, czy nie dosypali ci jakiś proszków do jedzenia.

- Tą tajemnicę wyjawię tylko za inną tajemnicę, np. twoją. – uśmiechnąłem się w duchu za swój pomysł. Usiadłem wygodniej na dolnej pryczy, opierając plecy o ścianę i przyglądałem się jemu z pewną dozą ciekawości. Nawet z satysfakcją zauważyłem, że przegryza usta. Pewnie myślał, że odpowiem na jego zaczepkę.

- Co chcesz wiedzieć? – spytał niby obojętnie, spoglądając na moją osobę z mordem w oczach. On nawet nie wie, jak zabawnie wygląda przez ciągłą zmianę swojej mimiki twarzy.

- Za co tu siedzisz? – spytałem ciekaw.

- Za zabójstwo, którego nie dokonałem. – odparł.

- Za zabójstwo, kogo? Jeśli nie ty, to, kto zabił?

- Odpowiedziałem ci na jedno pytanie. To była tajemnica, dlaczego tu siedzę.

- Nie było takiej umowy. Chcę pełnych informacji, chyba, że tobie też mam tylko napomknąć na temat mojej ucieczki. – uśmiechnąłem się szyderczo. Nadawałbym się na polityka lub dziennikarza, który łapie swojego przeciwnika za słówka.

Poza tym.. moją ucieczkę i tak ci zmyślę.

- Brat zabił moją rodzinę – powiedział chłodno, drapiąc się po nodze – ale dupek popełnił błąd. Wypełnię zemsta pozbywając się go z tego świata. Za to nie wiem, co ty tu robisz. W szkole nie wykazywałeś żadnych oznak agresji. – zaatakował mnie słownie. Akurat nic mi to nie robi.

- Zabiłem ponad trzystu ludzi na wojnie w Iraku. Własnych rzecz jasna. Chcieli robić niestosowne rzeczy tubylcom, więc się ich pozbyłem. Teraz płacę za sprawiedliwość, gdyż to nie mnie jest jest osądzać i zabijać ludzi – powiedziałem z przekąsem, nadając w ten sposób nieco absurdalnego akcentu w moim poświęceniu dla kraju.

- A Nara? – nagle wyskoczył z pytaniem, jaki Filip z Konopii.

- Pomógł mi. Włamał się do głównego komputera wojskowego, w celu przejrzenia prawdziwego celu wojska. Gdyby nie to, to pewnie bym dzisiaj nie żył. Wojsko traktuje żołnierzy jak roboty. Dla nich życie ludzkie jest nie ważne, póki nie osiągną zamierzonego zadania.

- A – mruknął niewzruszony. Ja mu opowiadam taką pasjonującą historię życia, a on nic.. - A teraz tajemnica. – jednak bardziej ciekawi go ucieczka, od mojej osoby. Co za egoista.

- Tajemnicą nie było to, za co tu trafiłeś. Klawisz za odrobinę łapówki powiedziałby mi, więc powiedz mi coś, co tylko ty wiesz. – nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Ale, co ma robić zwierzyna? To on chce informacji na temat ucieczki, nie ja.

- W szkole nie byliśmy tylko wrogami. – powiedział spokojnie. Zbyt spokojnie.

- To znaczy? – podrapałem się za swędzący nos i ziewnąłem przeciągle. Gadka, gadką. Chce mi się już spać, ale słucham go jednym uchem.

- Mieliśmy wspólną tajemnicę, o której nikt nie wiedział. – zauważyłem kpiący uśmiech na jego twarzy, który rozbudził mnie nieco. - Spotykaliśmy się na seks, w każde piątki po twoich treningach. – parsknąłem śmiechem. To było absurdalne.

- Nie wierzę Ci. – odezwałem się z lekkim rozbawieniem w głosie.

- Wmawiaj sobie, ale ja swoje pamiętam w porównaniu do ciebie. Podobno straciłeś pamięć i teraz nawet mnie nie kojarzysz za czasów szkolnych i naszych wspólnych relacji, gdybym wiedział wcześniej o twoim uszczerbku w pamięci, to przyniósłbym zdjęcie upamiętniające naszą zażyłość seksualną. – mówił to z taką pewnością w głosie, że przez chwilę mu uwierzyłem. Ba…. Ja naprawdę mu uwierzyłem!

#

- Achh – dźwięk rozkoszy odpił się echem od ściany, wracając do ucha białowłosego mężczyzny, który w chwili obecnej leżał nagi na pewnym szatynie o półdługich, rozpuszczonych włosach – Achh.. dalej.. achh. O tak… - jęczał chłopak pod nim, oplatając jego biodra swoimi umięśnionymi nogami. Była wczesna noc. Około godziny dwudziestej pierwszej. – Umh.. – mruknął, czując napierającego członka swojego partnera. Rzec można, że czuł ogromne podniecenie. – rżnij mnie! O tak..

- Uhh, koteczku. Jesteś takim ogierem w tych sprawach. Kto by pomyślał, że taki leń potrafi być zawodową dziwką? – nabijał się ze swojego partnera Hidan, który popychał biodra w przód i w tył, wprowadzając swojego członka w dziurę Nary – tylko ty spełniasz moje seksualne pragnienia. – pochwalił go.

- To, że leń, to nie znaczy, że nie lubię eksperymentów. Uzależniłeś mnie od tego, łajdaku - mruknął, kiedy chłopak nad nim przestał go pieprzyć – no dalej, czemu przestałeś?

- Przez przerwy w stosunku zrobisz się jeszcze bardziej napalony. Uwierz mi, orgazm będzie baaajeczny ahh – westchnął, gdy poczuł poruszające się biodra pod sobą.

- I kto tu jest leniem. To nie ty się nudzisz na dole – odezwał się cały spocony – następnym razem, to ty będziesz robił za babę, bo nie mam zamiaru na ciągły przerywany seks. To upierdliwe. – skwitował.

- A wiesz, że ahh… tak dobrze – znów mruknął, czując napierającą część swojego kochanka na jego penisa – myślałem ostatnio nad urozmaiceniem naszej zabawy, poprzez zbogacenie jednej lub paru osób?

- Nie gadaj – ciągle poruszał biodrami. – a masz kogoś konkretnie na myśli? – spytał z obawą w głosie. Hidan naprawdę miał dziwaczne i szalone pomysły.

- Myślałem nad…

Wspomnę, że była to wczesna noc. Wskazówki zegara ledwo minęły cyferkę dziewięć, więc siłą rzeczy wszystkie cele były otwarte. Skąd mogłem wiedzieć, że akurat się pieprzą?

- Chłopaki! – odezwałem się zdyszanym głosem po małej rundce z mojej celi do ich gniazdka. Stałem z lekka osłupiony widokiem, którym zostałem ugoszczony. A widok niebywały. Dwóch pieprzących się facetów w celi. W tym jeden był moim leniwym przyjacielem. Chyba nie muszę wspominać, że byli nadzy. – Uuuups – uśmiechnąłem się sztucznie

- Nie gadaj, że chcesz go wpierdolić do naszego seksu – mruknął Shika.

- Nie, aż tak popierdzielony nie jestem, żeby uprawiać seks z kimś, kto spał z połową więzienia. – odpowiedział Hidan, spoglądaj na moją osobę. Taka gadka nie robiła na mnie wrażenia. Te słowa były zbyt mocno podkoloryzowane. Tak naprawdę Hiduś robił się wściekły, kiedy ktoś mu przeszkodził w igraszkach z Narą.

– Przykro mi, że muszę wam przeszkodzić, ale mam pewne pytanie do Shiki – oparłem się o celą i z założonymi rękoma, spoglądałem chamsko w ich stronę i nie przejmując się niczym. Mi wstyd nie było, a musiałem coś błyskawicznie wyjaśnić.

- To mów, czego, i spierdalaj Naruś. Dzisiaj nie mamy dla ciebie miejsca – odezwał się białowłosy – następnym razem się umów.

- Nie tak agresywnie – rzuciłem do niego z rozbawieniem – A teraz Nara.. powiedz mi… co łączyło mnie z tym nowym w szkole? – spytałem go, bacznie mu się przyglądając.

- A co miało was łączyć? Nienawiść jak jasna cholera. Nikt się nie żarł w szkole tak ja wy – podparł się na łokciach, patrząc się na moją postać – a czemu pytasz?

- Bo.. powiedźmy, że słyszałem inną wersję, w której to chodziłem spotkanka towarzyskie z Uchihą – odparłem, wykrzywiając usta w grymasie – chcę wiedzieć, czy to było prawdopodobne.

Nara spojrzał na mnie jak na ostatniego debila.

- Kto ci taki kit wcisnął? Jak on, to zapomnij. Nigdy się z nim nie pieprzyłeś. Prędzej byś świnię zerżnął niż jego. Przynajmniej tak gadałeś w szkole – ziewnął.

Stałem tak chwilę, rozmyślając nad słowami Nary. Być może faktycznie dałem się zrobić w bambuko. Dumałbym nad tym jeszcze, gdyby nie to, że Hidan z Narą wznowili swoją zabawę.

- Taa… nie przeszkadzajcie sobie – mruknąłem pod nosem, ostatni raz spoglądając w ich stronę. To wygląda całkiem interesująco z boku. Uśmiechnąłem się ostatni raz z zamiarem opuszczenia ich kącika miłości, ale uniemożliwili mi to dwaj mężczyźni, którzy byli ze mną i z Narą z tego samego wydziału policyjnego.

- Chłopaki! – wpadli do celi, machając rękami. Jednak po chwili spłonęli soczystym rumieńcem.

- Kurwa jego mać! Jeszcze wy! Co wam się wszystkim na spotkanie wzięło?! – ryknął Hidan

- Może są niedouczeni w tych sprawach, więc niech sobie popatrzą, może wyniosą coś z tej lekcji – mruknął Shikamaru, kładąc sobie ręce za głowę.

Hidan spojrzał na niego wściekle.

- No tylko sugerowałem – burknął.

1 komentarz:

Ami-chan pisze...

Sasu to zmyślił no nie? XD
No widzę, że Narusiowi zostało coś ze szkoły... a mianowicie głupota XD
Dręczy mnie jedna rzecz... Oni zawsze kłucąc się (tak jak normalni ludzie w normalnym świecie) tworzą pomiędzy sobą więź (przyjaźni?). Czy w ich przypadku nie było tak samo? Trochę dziwne, że się nie lubili, a potem tak po prostu skończyli szkołę... Fajnieby było gdyby na serio oni tak co piątek po treningach, albo przynajmniej raz w ich ostatnie spotkanie, bo to tak...tak inaczej jest teraz xd Ale ok...

Uchiha ma pomysły kurde XD hahaha biedny Hidan... bardziej zestresowany niż Shikamaru, a jest na górze XD