~~!~~
Uśmiechnąłem się potwierdzająco. Czy wszyscy już mnie
przejrzeli?
Narracja Sasuke
Spojrzałem na niego wściekle.
- Chyba sobie żartujesz! – krzyknąłem wściekły, kiedy Szakal
jak gdyby nigdy nic, zostawił mnie samego w celi. Warknąłem zły, uderzając
pięścią o belkę pryczy. – Pożałujesz tego – syknąłem jeszcze. Miałem nieodpartą
chęć zabicia go w tym momencie. Albo nie, lepiej. Chęć wykastrowania i zabicia.
Pieprzony Casanova, którego tyłek swędzi na samą myśl o seksie. Teraz pewnie
poszedł się z kimś innym pieprzyć. I dobrze, haha. Kretyn złapie Hiva, o ile
już go nie ma i będzie miał za swoje! Niewyżyty szczyl. Oby się do mnie więcej
nie zbliżał…
Rzuciłem się na prycz, łypiąc groźnie na stalowe pręty celi.
Jakby w nadziei, że ten idiota jeszcze wróci i będę mu mógł pokazać, że ze mną
się nie zadziera. Niestety nic takiego się nie stało. Zamiast tego zobaczyłem
człowieka z mojej mafii.
- Suigetsu? – spytałem jakby dla upewnienia, patrząc na
niego. Każdego się spodziewałam, ale z pewnością nie jego.
- Siema, Uchiha! – podniosłem wyżej głowę, groźnie na niego
łypiąc – Spokojnie, stary! – rzucił uspokajająco, usadawiając się na krześle i
patrząc na mnie z bezczelnym uśmieszkiem.
- Co tu robisz? – mój głos był ostry niczym sztylet, o
którym posiadaniu teraz marzyłem. W mojej głowie rozgrywała się przepiękna
sielanka, w której podrzynam gardło Szakalowi.
- Twój brat mnie tu posłał. – na słowo „brat”, zacisnąłem
pięści ze wściekłości. Ściągnąłem brwi i prychnąłem.
- Po cholerę?! Dupek mnie tu posłał i chce wybaczenia? –
parsknąłem na samą myśl. Mój brat musiał mieć w tym głębszy interes. W końcu to
za niego siedzę w kiciu.
Naruto
Poszedłem do łazienki z przewieszonym na barku ręcznikiem. Wcześniej musiałem zahaczyć o moją celę,
narażając się na wściekłe spojrzenie Uchihy. Coś czułem, że wieczorem będzie
ciekawie. Mniejsza o to. Na horyzoncie zauważyłem gołego Kibę, który stał pod
natryskiem, opierając głowę o ścianę. Zrobiło mi się jakoś żal na sercu. Był
moim pierwszym kochankiem w Silver River.
- Cześć kochany – szepnąłem mu do ucha, obejmując go rękoma
w talii. Poczułem jak lekko się spina.
- Hej – burknął pod nosem. Najwyraźniej był wściekły za
Uchihę.
- Mam dla ciebie prezent – mruknąłem ponętnie, przygryzając
jego płatek ucha i wywołując na jego twarzy uśmiech zadowolenia. Jak niewiele
trzeba, żeby uszczęśliwić ludzi.
- Prezent powiadasz? – szepnął z chrypką w głosie,
odwracając się do mnie z zadziornym uśmieszkiem. Już podłapał naszą zabawę.
- Taaak, bardzo przyjemny prezent.. – przybliżyłem się do
niego, aby przyssać się do jego szyi, robiąc mu malinkę. Moje ręce błądziły po
powierzchni jego pleców. Jego ciało było pięknie wyrzeźbione. Szerokie,
aczkolwiek nie przysadziście barki. Sześciopak na brzuchu od pracy w kiciu ze
wspomogłem siłowni. Duże dłonie jak na mechanika przystało. Jędrne pośladki..
umm. Po prostu miód, cud i orzeszek. Dość duuuuży orzeszek. I te kocie oczy i
spiczaste zęby! To przez nie nasze pocałunki były takie drapieżne i inne. On
był wyjątkowy. Był mój, całkowicie mój. A już jutro miało go nie być. I
żegnajcie upojne nocy i duże dłonie i żegnajcie jędrne pośladki i spiczaste
zęby i żegnaj seksie pod prysznicem!
- Naruto? – usłyszałem jego głos koło ucha. Dopiero teraz do
mnie dotarło, że od dłuższego czasu przytulam się do niego mocno, nie odrywając
ust od jego szyi – Co robisz?
- Zapamiętuję – wymruczałem w jego szyję, zaciągając się
jego cynamonowym zapachem. – zapamiętuję cię całego.
- Będę tęsknił – szepnął, także się do mnie przytulając.
Szczerze powiedziawszy, chciało mi się śmiać, tak bardzo mocno, że nie mogłem
powstrzymać się, aby wydać przytłumiony dźwięk parsknięcia. Nie lubiłem
ckliwych słówek. Uważałem je za zbędne i mało męskie. Facet powinien być
facetem, i dlatego słowa „będę tęsknił”, „kocham cię”, „jesteś słodki” były
żenujące i upokarzające. Słodkie może być małe dziecko albo słodki może być
tort, ale nigdy facet! Chyba, że ktoś specjalnie nazywa drugiego samca
„słodkim”, aby go wkurwić. Ot co, taka moja teoria. A tęsknić można za rodziną.
I Kiba jest niczym mój brat. Dlatego będę za nim tęsknił. Co ja pieprzę!
Pieprzone sentymenty! Brata się nie pieprzy pod prysznicem.
Racja Uzumaki. Brata się nie pieprzy, bo to czyste kazirodztwo. Ale po
tobie można się wszystkiego spodziewać.
I vice versa.
Przyparłem Kibę do kafelek, wpijając się w jego malinowe
usta o smaku pomarańczy. Dziś w stołówce podawali sok pomarańczowy. Delikates
normalnie jak na standardy Silver River. Ale wracając do rzeczy. Mówiłem już,
że kocham pieprzyć Inuzukę? Jest w tym naprawdę niezastąpiony. W tych sprawach
zachowuje się niczym rasowa dziwka. Zawsze gotowa, zawsze napalona.
Ocierał się o mnie, zakładając jedną nogę o moje udo. Czułem
się cudownie. Ciepła woda spływała po naszych nagich ciałach, a ja poruszałem
się w górę i w dół, drażniąc jego penisa, który z każdą chwilą stawał się coraz
twardszy. Chciałem wejść w niego szybko i mocno, już, teraz. Ale postanowiłem,
że ostatni raz musi był pamiętliwy. Przybliżyłem się do jego szyi i zrobiłem mu
malinkę. Jęknął, zaciskając swoje palce na moich pośladkach. Lubiłem jak
reagował na moją bliskość. Był mi oddany ma miarę możliwości. I to mi się w nim
podobało. Nie był wcale taki ciotowaty jakby to mogło wyglądać na początku. Był
cholernym skurwysynem tak jak ja. Pieprzył się z tymi więźniami, z którymi
chciał, a mimo to, ja zawsze byłem na pierwszym miejscu. To mi schlebiało. Był
niczym mój uczeń, który nauczył się ode mnie jak być pieprzonym skurwielem. Tak
więc, obydwoje byliśmy dupkami, którzy w chwili obecnej pieprzyli się pod
prysznicem.
Moje ręce sunęły po plecach Kiby, zostawiając ślady po
paznokciach. Opierałem się o niego, zostawiając ustami mokre ślady na jego
obojczyku. Westchnięcia roznosiły się po pomieszczeniu mimo wolnie. Czułem jak
szatyn wsuwa swoje dłonie w moje włosy, odchylając swoją głowę i dając mi
dostęp do swojej szyi. Uśmiechnąłem się pod nosem, wyplątując się z jego
uścisku. Ściągnąłem jego nogę, którą oplatał moje udo. Schodziłem powoli
językiem po jego klatce piersiowej, zostawiając na niej ślady. Pieściłem czule
jego sutki, doprowadzając nas obydwóch do niesamowitego podniecenia. Złapałem
ręką za jego jądra, ugniatając je delikatnie w swojej dłoni. Byłem już na
klęczkach, kiedy zabawiałem się z jego przyrodzeniem. Spojrzałem na Inuzukę z
dołu. Zaciskał seksownie wargi, spoglądając na mnie z pożądaniem. Ponownie
uśmiechnąłem się wrednie, oblizując wargi i patrząc w oczy Kiby. Byliśmy
napaleni, cholernie napaleni. Miałem przeogromną chęć zerżnięcia go jak
najszybciej. Jednak powstrzymywałem się od tego. Ostatni raz musi być niezapomniany,
prawda?
Zbliżyłem usta do jego członka i dotknąłem językiem czubek
jego penisa. Liznąłem go kilka razy, poczym wziąłem go całego do ust. Prawą ręką
chwyciłem jego prącie i zacząłem obracać dłonią jego członka, to w prawo, to
lewo jakbym próbował odkręcić zakrętkę od butelki. Słyszałem westchnięcia,
które przybrały intensywności, kiedy moje usta złapały kutasa Kiby. Zacząłem go
ssać, mrucząc pod nosem. Robiłem to jak zawodowa kurwa, która trzymała w swojej
ręce prawdziwego loda.
- Ochh, taaaak. Naruto, szybciej… achhh - Z góry dochodziły
mnie jęki Kiby.
Sasuke
- Itachi Cię tu posłał i Cię wydostanie. Póki co, mogę to
wyjaśnić – patrzyłem na Suigetsu ze wściekłością. Nienawidziłem jak ukrywano
przede mną prawdę.
- To słucham – warknąłem, zakładając ręce na klatce
piersiowej i spoglądając na niego wilkiem.
- To było ukartowane – oparł się o ścianę, patrząc proste w
moje oczy – twoi rodzice żyją, podłożono tylko podobnych ludzi – zmarszczyłem
brwi w skupieniu. Co tu się do kurwy nędzy dzieje?! – Twój ojciec wplątał się w
jakąś grubszą aferę i chciał Cię skutecznie ukryć. – Moja twarz musiała być
iście przerażająca, ponieważ białowłosy skrzywił się lekko, przełykając z
trudem ślinę. Miał rację, bo miał się czego bać. Złość Uchihy jest niebezpieczna,
a gniew wciąż rozlewał się po moim ciele, paląc mnie od środka.
- W co się kurwa wpakował?! – krzyknąłem, podnosząc się z
pryczy. Musiałem wstać, złość we mnie buzowała. – Dlaczego mnie ukrył, a
Itachiego nie?! – spojrzałem ponownie z morderczym wzrokiem na Suigetsu.
- Itachi się uparł, że nie będziesz brał udziału w tej
sprawie. Niedługo Cię wyciągniemy. Mamy tu jeszcze jednego z naszych. – odparł,
dzielnie znosząc moje spojrzenie. Widocznie przyzwyczaił się do moich wybuchów.
W końcu znaliśmy się nie od dzisiaj.
- Kogo? – spytałem jedynie.
- Dowiesz się później.
5 komentarzy:
Krótkie, ale fajne! Ciekawe kto jest tym człowiekiem Uchiha... I jeszcze jedno... Fatalnie się czyta tą czerwoną czcionkę na czarnym tle. Pzdr
Tratatatata, cięszę sie na nowy rozdział jak mało kto <3
życzę miłego wyjazdu i weny twórczej po powrocie ;D
`by esti :)
Wkońcu ;) naczekałam się, że ohoho, ale było warto ;D Jak mogłaś mi to zrobić i przerwać runde Inuzuki i Naruto jakimiś pierdołami xd Co do tych pierdół - ciekawe kto jest tym z gangu Uchihy??? A co do czcionki o której pisał/a maxiii to mi się podoba i wg mnie dobrze się czyta, bo daje taki fajny nastrój, a oczy też się nie męczą. Czekam na następną i weny życze ^^
~ Kiri
Hej,
jak bardzo się cieszę z nowego rozdziału, jest wspaniały, szkoda, ze Kiba już opuszcza to więzienie, runda Kiby i Naruto zapowiada się na bardzo ciekawą, a Ty ją musiałaś przerwać.. ciekawe kto jeszcze jest z mafii..
Weny Tobie życzę, no i miłego wyjazdu (trochę spóźnione ale trudno...) ;]
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ech, dzięki za ostrzerzenie w ostatnim rozdziale :/ Nienawidze saiNaru :)
Jestem wierna SasuNaru aż do końca wszystkiego! :D Ale jak tak możnabyło Uchihe wystawić? ;_;
'Jednego z nas'... Kogo? ;-;
Prześlij komentarz